Marlena, 25-06-2022, Sadowne

Dawno, dawno temu za górami i lasami…
Ups, to nie ta bajka, ale nie martwcie się, również o miłości.

Nie poznali się w średniowiecznym zamku ani wieży, ale korporacji z XXI wieku. On widząc ją w ciemnych, pokaźnej wielkości okularach i podkreślonych czerwoną szminką ustach, pomyślał: "Co za zołza". Ona gustowała w brunetach, więc przez jej głowę przemknęło: "Przystojny, ale blondyn".

Minęło parę miesięcy, aż za sprawą słownej potyczki, umówili się do kina. Nie była to nawet randka, ot spotkanie znajomych z pracy, ale oni nie mogli się od siebie oderwać. Do 4 nad ranem włóczyli się po mieście. Wydawało się, że znają się od zawsze. Spotkali się znowu i znowu i tak zostało.

Kiedy on zaproponował kolację w wykwintnej restauracji, ona słysząc nieco o jego zamiarach, czekała na tę chwilę. W końcu nadeszła: wino, świece i… nic, żadnych skrzypiec ani pierścionka. Później spacer aleją lampionów, romantyzm unosił się w powietrzu. Nagle… brama, on wezwał taksówkę podając znajomy adres. Ona zła, już niczego się nie spodziewała. Dotarli na miejsce. Raptem on klęknął z wielkim pękiem róż. Pierścionek też był:) Łzy napłynęły do jej oczu. Powiedziała „TAK”!

Tak oto „Blondyn” poślubił „Zołzę”:)