Marta, 09-09-2017, Wisła

Pewnego dnia mój narzeczony zaproponował wyjazd w góry w ogóle mnie to nie zdziwiło, ponieważ bardzo często jeździmy w góry bo je uwielbiamy . Pojechaliśmy na weekend do Zakopanego, na miejsce dotarliśmy bardzo późno w nocy. Następnego dnia dzień zaczął się całkiem normalnie , poszliśmy na spacer na Krupówki a później mieliśmy w planach zrobić objazdówkę po górach. Po powrocie z Krupówek narzeczony uznał że musi zrobić porządek w aucie ja w tym czasie zrobiłam sobie krótką drzemkę( jak się okazało wcale nie była taka krótka). W tym czasie narzeczony zorganizował potrzebnych mu atrybutów ( wszystko musiał sprytnie ukryć w aucie ponieważ mieliśmy pikapa który nie ma jako takiego bagażnika tylko odkrytą pakę więc zadanie było utrudnione). Jeździmy podziwimy piękne widoki nagle narzeczony się zatrzymuje i mówi "zobacz jaka piękna polana jest, może się zatrzymamy" i tak też zrobiliśmy. Ja wyszłam pierwsza On jeszcze coś tam robił przy aucie po chwili przyszedł do mnie z różą szampanem, malinami i pierścionkiem. Byłam w ogromnym szoku. Lepszych zaręczyn nie mogłam sobie wymarzyć w górach na zielonej polanie przy zachodzie słońca, cudownie.